Dobra, trochę odkopię ten temat, bo chyba lekko obumarł
Jak chwaliłam się w innym temacie moją miłością są bojowniki i miałam ich kilka w swoim życiu, tym razem chciałabym pokazać te, których już ze mną nie ma.
Post z cyklu
"Bojowniki Riki"
1) Akkarin - czyli bojownik od którego wszystko się zaczęło
2) Aimaru - ten, który najbardziej mnie zaskakiwał na każdym kroku, do dziś pozostaje moim ulubieńcem. Żaden inny bojownik nie zmieniał się tak bardzo jak on
(wyjaśnienie jego imienia "Ai" - z japońskiego oznacza miłość, "maru" to w japońskim człon dodawany do imion męskich)
Tutaj zdjęcie jak bardzo Aimaru zmienił się w nieco ponad dwa tygodnie (zdjęcie po lewej stronie zrobione w pierwszym dniu pobytu u mnie, środkowe po 9 dniach, ostatnie chyba po 16).
Dalej tak się zmieniał z wiekiem
Piękną suknię miał na starość
W międzyczasie miałam 30 litrową kostkę, w której też rezydowały bojowniki.
3) Damos - w zależności od tego jak padało światło pokazywał chyba każdą możliwą odmianę barwy żółtej
4) Luffy - straszny łobuz z niego był, ale wciąż kochany. Nie mógł mieć towarzystwa w swojej kawalerce - na widok krewetki dostawał prawie "piany w pysku", a ślimaki łapał za czułki (wyciągnął ze skorupek wiele zatoczków)
Po śmierci Luffy'ego musiałam zlikwidować kostkę, za to dla odmiany naszła mnie ochota, aby spróbować z haremem ... I powiedziałam sobie, że nigdy więcej
Po zobaczeniu ślicznej białej samiczki odmiany Double Tail postanowiłam, że muszę ją mieć. Zakochałam się z miejsca. No ale, że bojowników nie trzyma się parami więc wzięłam drugą: szaro-niebieską.
Niestety moje szczęście jest kulawe i po 4 miesiącach okazało się, że jednak obie samiczki były samcami odmiany tzw. Plakat (czyli odmiana krótkopłetwa, bardzo często są mylone z samicami)
5) Aria, później przechrzczona na Oriona
6) Iria, później przechrzczona na Irysa
Z początku panował spokój, dopiero po 3,5 miesiącach "samco-samiczki" zaczęły się ze sobą kłócić i dopiero wtedy zaczęłam coś podejrzewać. Na szczęście kończyło się na stroszeniu i krótkich gonitwach.
W efekcie po 4 miesiącach znalazłam nowy dom dla Irysa, ale zanim do tego doszło zostałam wplątana w kolejne dwie samiczki, ponieważ "sprezentowała" mi je koleżanka (właściwie to zapytała czy mogę się nimi zająć, bo jej samiec ewidentnie nie tolerował koleżanek, a że mam miękkie serce ... cóż). Irys został oddany 2 tygodnie po tym jak przyniosłam te obdartusy.
Dziewczyny przyszły do mnie w opłakanym stanie.
I zgadnijcie co ...
Tak, moje szczęście jest chyba kaleką, bo to znowu były samce
Rudemu szybko znalazłam nowy dom, Silver zabawił trochę dłużej, ale w efekcie i on się wyprowadził (często niestety obrywał po ogonie).
7) Rudy
8 ) Silver - wiecznie poobgryzany
W międzyczasie Aimaru zdechł ze starości, ale największą ciekawostką jest to że nigdy, przenigdy żadna inna ryba nie obgryzła mu ogona. Do samej śmierci miał całe płetwy.
Takim oto sposobem w jednym akwarium, w jednym czasie miałam 5 samców na raz. Po tym jak Aimaru odpłynął na szerokie wody, a Irys, Rudy i Silver znalazły nowy dom, Orion został jedynym bettasem i powiedziałam sobie, że już nigdy więcej nie będę kombinowała z żadnymi haremami.
Po Orionie był:
9) Sky - strasznie nieśmiały koleżka
I przedostatni był:
10) Rio - następny łobuz jakich mało. Uwielbiał ganiać Razbory, za co teraz Razbory mi się mszczą na nowym bojowniku.
A foty jedenastego - aktualnego - rezydenta akwarium można oglądać w moim temacie